Tego znowu Włoch zrozumieć nie chciał i nie mógł. Starano go się pozbyć, on ani się myślał ruszać. Mieszkał u Montelupich. Napadano na nich aby mu wymówili gospodę, czego oni uczynić nie chcieli. Wiele osób, z obawy prześladowania Bony, unikało go, ale przystęp do tych, do których miał listy polecające, do Bonera, Maciejowskiego, Decyusza, Górki, hetmana, został mu wolny. Tym nikt zabronić nie mógł go przyjmować — a Bony łask wcale się nie starali pozyskać.
Dudycz, który wiele miał do stracenia i obawiał się, unikał z nim otwartych stosunków, ale po nocy chodził do niego i pomagał mu. Tak samo Boner się nim gorliwie zajmował.
Wszystko to na niewiele się przydać mu mogło, gdy do nikogo już przystępu nie miał. Opaliński szczególniej trzymał go na oku i przez swoich śledził kroki, a do zamku nie dopuszczał.
Marsupin począł tedy coraz się jawniej dobijać, jako sługa i wysłaniec króla, tego czego mu odmawiano. Odzywał się bez ogródki z tem, iż na nowe listy czeka, a choćby rok tu miał siedzieć nadaremnie, odpędzić się nie da.
Donoszono Bonie iż ciągle to powtarzał, że na Węgrzech królowej Izabelli oddadzą to co tu Elżbieta cierpiała. Nie taił się i z tem, że do cesarza pisał nalegając, aby księztwa włoskie Bonie odebrał, a komu innemu je nadał.
Choć na pozór niby gardziła Bona temi po-
Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Dwie królowe Tom II.djvu/198
Ta strona została uwierzytelniona.