Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Dwie królowe Tom II.djvu/199

Ta strona została uwierzytelniona.

gróżkami, jednakże niepokój one obudzały. Lecz ustąpić dla nich, duma nie pozwalała.
Całą więc siecią intryg opasano Marsupina, próbując czy nie ma słabostki jakiej za którąby go pochwycić można. Na pieniądze, na wdzięki kobiet, na inne takie przynęty, Włoch się okazał zupełnie obojętnym. Miłość własna i przywiązanie do rodziny panującej dawały mu siłę i wytrwanie.
Krzątał się nieustannie, mówił głośno i otwarcie, a że każde jego słowo szpiegowie na zamek odnosili, Bona wiedziała iż szerzył pogłoski o jej prześladowaniu synowej i zniechęcał ku niej ludzi.
Nie pozostawało nic, tylko jakimkolwiek kosztem pozbyć się Marsupina! Bądź co bądź! Niełatwo jednak było to dokonać.
Włoch naigrawać się zdawał z pogróżek, coraz żarliwiej zabiegając i dając się czuć wszędzie. Na zamek już mu się nawet pokazywać nie godziło.
Nieustraszony we wszystkiem, Włoch miał jedną słabą stronę: jak inni współcześni wierzył on w czary i obawiał się ich.
Był przekonanym, że władza Bony nad starym małżonkiem, nad synem i nad wielu jej zaprzedanemi nie inne miała źródło tylko — czary!
Wiedziano, że się często naradzała ze swym doktorem, astrologiem, Włochem, który ciągle