Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Dwie królowe Tom III.djvu/012

Ta strona została uwierzytelniona.

Był to syn Justa Decyusza krakowianina, służący przy królu Ferdynandzie.
Marsupin padł znużony na ławę.
— Do wszystkich utrapień — rzekł — dodajcie to, żeśmy w Krakowie morem zagrożeni, że w każdej chwili śmierć może pochwycić za gardło.
— Więc i dwór ztąd uchodzić powinien — rzekł Decyusz.
— Stanie się to zapewne — odparł Marsupin.
— Cóż natenczas z wami będzie? — spytał Boner Włocha.
— Ze mną? Ja pociągnę za dworem — szepnął, czoło z potu ocierając Marsupin i westchnął ciężko.
Decyusz się przysiadł do niego.
— Mówcież mi, jak stoicie z Boną?
— Ha! po włosku! na noże! — rozśmiał się Marsupin. — Robiłem com tylko mógł, aby ją przebłagać i w dobry sposób przyjść do jakiegoś porozumienia, napróżno.
Prosiłem o posłuchanie naprzód, a to jak najpokorniej. Jednego dnia, stałem u drzwi napróżno, ochmistrz dworu przyszedł mi powiedzieć, że była zatrudnioną i przyjąć mnie nie może.
Sądziła zapewne, że nie będę śmiał naprzykrzać się więcej, ale wróciłem nazajutrz.
Ochmistrz mi przyszedł oznajmić znowu, że