Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Dwie królowe Tom III.djvu/013

Ta strona została uwierzytelniona.

królowa lekarstwo bierze, odszedłem po raz drugi z niczem.
Trzeciego dnia gdym nalegał i widzieli, że się mnie nie pozbędą, naznaczono mi godzinę dziewiętnastą. Dobrze przed nią czekałem już w antykamerze.
Sekretarz wyszedł, królowa mnie zobaczyła przez okno i oznajmił, że godzina dziewiętnasta zajęta, abym się stawił zaraz po obiedzie.
Lękając się aby mnie to nie chybiło, pozostałem na zamku.
Sekretarz dotrzymywał mi bardzo grzecznie towarzystwa, usiłując wybadać z czem przychodziłem, i co mam mówić królowej. Zbyłem go żartobliwie.
Skończył się obiad, widziałem jak stara odprawiła młodego króla, jak kazano ustąpić wszystkiemu dworowi.
Dwie tylko starsze jejmoście ze dworu Bony pozostały przy niej. Ona z Elżbietą ukazały się na galeryi i stara dała mi znak abym szedł za niemi.
Gdyśmy na pokoje królowej przyszli, młoda pani usunęła się, zapewne z rokazu[1] Bony w głąb, zostałem tak jak sam na sam ze starą.
Z największą pokorą, pomimo że twarz jej gniew i pogardę wyrażała, przykląkłem przed nią.

— Mów! czego chcesz odemnie? - poczęła głosem, w którym złość wrzała.

  1. Przypis własny Wikiźródeł Błąd w druku; powinno być – rozkazu.