Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Dwie królowe Tom III.djvu/040

Ta strona została uwierzytelniona.

W tej samej chwili Opaliński przychodził Zygmunta Augusta wzywać do matki.
Bona w bok ująwszy się ręką jedną czekała na syna z obliczem tryumfującem. Usta się jej uśmiechały.
Chciano ją oderwać od syna! ona wyjazd ten miała uczynić nowym węzłem łączącym go z nią, a rozłączającym z żoną!
Zaledwie ze swą twarzą, zawsze jakieś znużenie ale razem powagę wyrażającą, August ukazał się na progu, gdy matka odezwała się szydersko.
— Najjaśniejszy Pan, z woli ojca jedziesz do Wilna! Jedziesz sam, bo żony na podróż długą, niewygodną teraz narażać nie można.
Uśmiech dziwny, złośliwy towarzyszył tym wyrazom.
— Tak jest — dodała Bona — jedziesz sam do Wilna! Wiem — poczęła żywiej — żeś W. K. Mość życzył sobie, będąc już królem koronowanym i W. książęciem, zacząć rządzić i okazać, że potrafisz miecz i berło podźwignąć. A więc winszuję.
Skłoniła się przed synem.
— Co się tyczy królowej — rzekła — bądźcie spokojni! Pojedzie z nami, na niczem jej zbywać nie będzie. Wprawdzie i nasz i jej dwór zmniejszyć musimy, ale pozostanie zawsze próżniaków dosyć!