Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Dwie królowe Tom III.djvu/047

Ta strona została uwierzytelniona.

piętej sukni przechadzającą się po izbie. Posłyszawszy szelest, rzuciła się ku wchodzącemu królowi i wykrzyk płaczliwy z ust się jej wyrwał.
Zimno jakoś, chociaż z politowaniem August się zbliżył do niej; oko baczniejsze mogło dostrzedz pewnej zmiany w obejściu się z nią Augusta i nie uszła ona pewnie wejrzenia Bianki, a może sama Dżemma przeczuwała już pewne ostygnięcie.
W istocie trzy te miesiące, nieznacznie, powoli oddziałały na serce króla.
Miłość jego dla Włoszki od początku była więcej podsycaną jej namiętnością ku Augustowi, niż uczuciem jego własnego serca. Było w niej więcej zmysłowego pociągu, uroku wielkiej piękności, młodości, niż uczucia głębokiego.
Samą gwałtownością swą Dżemma stawała się ciężarem, budziła obawę, nużyła króla, który potrzebował spokoju.
Kochał ją jeszcze — lecz już nie tak jak w pierwszych chwilach, gdy się ten węzeł zadzierzgnął, gdy cały był tylko nią zajęty i nie widział nic, oprócz niej.
Przyczyniła się do tego ostygnięcia królowa Elżbieta. August zaczął od tego, że ją przyjął z uprzedzeniem, ze wstrętem, podbudzany przez matkę, podmawiany do okazywania obojętności.
Niezmierna cierpliwość i poddanie się swemu