Wszystko to snuło się po głowie młodemu panu, gdy szedł zamyślony do Dżemmy.
Włoszka na widok jego wybuchnęła płaczem, rzucając mu się na szyję.
— Chcą nas rozdzielić — poczęła wołać — ja się zabiję, ja nie przeżyję rozłączenia.
Król począł ją uspokajać pieszczotami.
— Nie trwóż się — rzekł — idę od królowej matki, przyrzekła mi znaleźć sposób, abyś mogła połączyć się ze mną wkrótce.
— Na cóż tu szukać sposobów — wybuchnęła Włoszka. — Cóż nas to obchodzi, że mnie palcami wytykać będą jako królewską kochankę? Ja o to nie dbam wcale, ja się tem pysznię. Siądę na wóz, kolebek będzie dosyć i pojadę.
— Tak — rzekł August zimno — tak, a matce i mnie to wyrzucać będą. Przyjaciele i szpiegi króla rzymskiego patrzą, wiedzą wszystko, królowę i tak czernią, zrzucą winę na nią, mścić się będą na królowej Izabelli.
Dżemma z niecierpliwością zaczęła włosy rozrzucać na głowie i suknię szarpać na sobie.
— Nie kochasz mnie już — zawołała — chcesz śmierci mojej — mówiła płacząc. — Ja tego nie przeżyję.
— Musisz dla mnie i dla siebie przeboleć tę chwilę — odparł August. — Uspokój się. Ja i królowa matka postaramy się o to, ażeby rozłąka nie trwała długo.
Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Dwie królowe Tom III.djvu/050
Ta strona została uwierzytelniona.