Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Dwie królowe Tom III.djvu/066

Ta strona została uwierzytelniona.

i niespodziewaną, nie przewidywałam tego nigdy. Nie dosyć, że jemu narzucono żonę, mnie tak samo chcą narzucić męża.
Bianka śmiać się zaczęła.
— Ale ty go znać nie będziesz, tylko chybaby mu jak słudze rozkazywać.
Włoszka znużona zwolna, pozornie się uspokajać zaczęła. Nogi pod nią drżały, rzuciła się na siedzenie we framudze okna.
Myślała ktoby to mógł być ten mąż, który jej miał dać nazwisko, swobodę i sprzedać się za łaskę królewską. Wzgardę miała ku temu człowiekowi nie znając go.
— Kogoż królowa stręczy? — przebąknęła ze wstrętem.
— Królowa nie stręczy, ale on się sam naprasza — odparła Bianka. — Przypomnij sobie te tajemnicze podarki.
Lice Dżemmy okryło się rumieńcem. Zupełnie inaczej wyobrażała sobie tego co ją tak po królewsku obdarował, i tego co teraz tak podle sięgał po jej rękę.
Nie umiała pogodzić z sobą tych dwóch, tak w jej pojęciu różnych ludzi.
Podniosła głowę. Bianka patrząc na nią uśmiechała się ciągle.
Na twarzyczce Włoszki miejsce oburzenia zajął podziw jakiś, zdumienie, ciekawość. Towa-