Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Dwie królowe Tom III.djvu/068

Ta strona została uwierzytelniona.

Nazwisko to, niemal zapomniane, nieznane prawie, nierychło Włoszce na myśl pocieszną postać przywiodło, do której się odnosiło.
Skrzywiła usta z odrazą, drgnęła cała ze wstrętu i nie odpowiedziała nic.
— Nie będę się starała dowodzić, że się do jego maszkary przyzwyczaić można — wtrąciła Bianka — możesz bowiem niepatrzeć na niego. Królowa powiada, że się na wszelkie warunki zgodzi, byle w oczach ludzi za męża twojego uchodził.
Z drugiej strony, kochana Dżemmo, możesz być pewną, że inaczej jak czyjąś żoną, królowa ci nie pozwoli jechać za synem. Nadto już mówiono o tem, że ona się opiekowała tobą, na złość młodej królowej. Chce żebyś jechała, ale boi się aby na nią to nie spadło.
Nie masz wyboru... biedna!
A gdy Dżemma ciągle jeszcze ani słowa nie odpowiadała, dodała prędko.
— Tak! nie masz wyboru, i wiesz co? Przyjmiesz go czy nie? zrobisz co ci się podoba, pozwól mu się widzieć z sobą, rozmów.
— To znaczy jak gdybym go już przyjęła — odparła Dżemma — a warunki tylko chciała układać, a ja jego i małżeństwa nie chcę! nie chcę!
— Zostaniesz więc w Krakowie — odezwała się Bianka. — Szkoda mi cię bardzo. Wiem od