Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Dwie królowe Tom III.djvu/080

Ta strona została uwierzytelniona.

rał, zabiegał, aby go dopuszczono do Elżbiety. Bona czuwała tak i przez Opalińskiego ostawiła strażami synowę, że Włoch się do niej docisnąć nie mógł w żaden sposób.
Opaliński mu z zimną krwią dowodził, że poselstwo, jakie sprawiał do królowych, królów obu i innych osób, spełnił już, że nie miał tu nic więcej do czynienia, a uwłaczającego sobie szpiegowania czynności królestwo oboje dopuścić nie mogą. Nalegano na Włocha aby precz jechał.
Lecz tu się w istocie sprawdziło przysłowie: trafiła kosa na kamień. Nikt nigdy Bonie tak srodze i zuchwale nie dojadł i nie dokuczył jak ziomek jej, Włoch, ów Marsupin. Oprócz gorącego temperamentu człowieka, przywiązania jego do króla rzymskiego, któremu służył, politowania nad losem królowej młodej, w grze była dla Marsupina jego miłość własna. Im bardziej starała się go poniżyć, odepchnąć Bona, tem zajadlej trwał na stanowisku nie dając się ni ująć, ni ustraszyć.
Było w tem i coś zemsty za pomiatanie nim i grubijańskie obchodzenie się i chęć gorąca postawienia na swojem.
Odepchnięty od dworu, gdyż i król Zygmunt Stary dał sobie wmówić, iż szpiega cierpieć był nie powinien, Marsupin pozostał pomimo powietrza w Krakowie, wysławszy listy do króla, prosząc o nowe pełnomocnictwo, o pismo dla do-