grozi niebezpieczeństwo. Darmo jechać będziecie, straże stoją i rozkaz mają.
Włoch się rozsierdził.
— Mam listy i przesyłkę od ojca królowej — zawołał — z królem i młodą królową widzieć się muszę. Niczyich rozkazów nie słucham. Moru nie przywiozę, bom dzięki Bogu zdrów, a lada czem się zastraszyć nie dam.
Tak odprawiwszy tego posła, Marsupin gniewny i rozjątrzony, sam, gdy się ten zawrócił, podążył za nim dalej ku Niepołomicom.
Ustąpić nie mógł.
Już prawie pod samemi Niepołomicami, bo miasteczko w dali widać było, zabiegł mu drogę sekretarz biskupa Maciejowskiego, młody Drwęcki. Wysłanym on był umyślnie i z frasobliwą miną zbliżył się do Włocha.
— Na Boga miłego — zawołał witając Włocha — ani myślcie się do nas dostać, królowa Bona przeciwko wam rozżalona, gniewna, gotowa na wszystko, a jej ludzie nie będą was szczędzić... ks. biskup w największej o was trwodze. Życie możecie stawić na kartę. Zaklinam was, nie jedźcie.
Marsupin się nie strwożył.
— Życie oddawna ważyłem — rzekł — cofnąć mi się niepodobna. Listy mam, które mi polecono oddać, rozkaz spełnić muszę i spełnię.
Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Dwie królowe Tom III.djvu/083
Ta strona została uwierzytelniona.