kiem, zakląwszy go, aby nie inaczej jak przy ks. Samuelu list wręczył. Tak się też stało.
Ale oprócz biskupa, nieodstępna Bona siedziała u łoża, bo ile razy król chorował, chodziła około niego z pieczołowitością wielką, wiedząc, że życie małżonka stanowiło o jej panowaniu.
Ufała miłości syna, lecz przewidywała, iż zawsze nad nim władzy jaką miała utrzymać nie potrafi.
Zaledwie ks. Samuel list otworzywszy czytać rozpoczął, gdy królowa się porwała z krzykiem.
— Za nic w świecie nie chcę tu mieć Marsupina... za nic!
Król zwrócił się flegmatycznie z zapytaniem ku niej.
— Dlaczegóżby nie miał przybyć do nas? — zapytał.
Nim królowa zebrała się na odpowiedź, Maciejowski się odezwał.
— Wiem o tem na pewno, że Marsupinowi zabroniono przystępu na dwór w Krakowie i zakazano mu jechać za nami. Musiał pozostać. Jest to obraza dla króla rzymskiego, gdy się jego posła poniewiera.
Bona krzykiem i płaczem mówić biskupowi nie dała, który zamilkł.
Krzyknęła Bona, coraz się bardziej unosząc.
Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Dwie królowe Tom III.djvu/086
Ta strona została uwierzytelniona.