Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Dwie królowe Tom III.djvu/096

Ta strona została uwierzytelniona.

czeniem, że dla cierpień pedogrycznych w nogach przyjąć posła nie będzie mógł Zygmunt; radząc Marsupinowi aby się o posłuchanie nie upierał i jemu wręczył listy.
Włoch zgodził się na to, choć niechętnie.
— Przecież — rzekł — z królową starą i młodą widzieć się muszę.
Nie sprzeciwiał się Maciejowski, a po chwili odwrócił się do Marsupina, szepcząc cicho.
— Nienasycony człecze! cieszże się tem coś zdobył, nie żądaj nadto abyś sprawy nie popsuł. W istocie wczoraj otrzymałeś wiktoryę wielką, bo gdy się król Zygmunt o owych uroczyście niesionych i oddawanych szkatułkach dowiedział, które wam usłużyły tak dobrze, choć, zamiast posagu zawierały pono wachlarze i kolce, począł się tak śmiać, iż mi potem sam rzekł, że od lat dziesięciu nigdy tak się nie uśmiał serdecznie jak wczora.
Marsupin skrzywił się nieco.
— Daj mu Boże na zdrowie! — dodał — bardzo się z tego cieszę.
Dziś do królowej Elżbiety się wpraszam, bo z nią rozmówić się sam na sam muszę.
Z tem żądaniem posłany Drwęcki, nie rychło powrócił.
Bona pragnęła co najrychlej nieznośnego Marsupina pozbyć się z Niepołomic, znała upor jego, zgodziła się więc w końcu na to, aby go pusz-