nie radził, musiał więc poprzestać na jakichś babskich lekach.
Blady, zmęczony, ledwie się na nogach trzymając, bo gorączka wewnętrzna go trawiła, poszedł z listami do Bony.
Łatwo było przewidzieć, jak zostanie przyjęty. Królowa wcale nie myślała udawać nawet, iż nienawiści dlań nie ma.
Posłuchanie trwało bardzo krótko.
Włoch listy oddając, dołożył do nich nietylko gorące życzenia króla Ferdynanda, ale żądanie jego usilne, aby małżeństwo połączone zostało.
— A cóż to do mnie należy? — ofuknęła królowa. — Król syn mój może żonę wezwać, przyjechać do niej, robić co mu się podoba. Czynicie mnie odpowiedzialną za niego!
To nie moja rzecz!
Odwróciła się pogardliwie, a Włoch dodał.
— Cały świat wie o tem, że tu się tylko to dzieje co W. K. Mość rozkażesz. Dlatego też na nią oczy wszystkich są zwrócone.
Bona z oburzeniem poruszyła się.
— Pozdrów króla Ferdynanda odemnie uprzejmie i powiedz mu, że syn mój ma własną wolę.
Na tem skończyło się posłuchanie. Bona wyszła.
Nazajutrz gdy zrana przyszedł biskup do króla i zastał tam ją, z rozpłomienioną twarzą, odezwała się do niego.
— Oddał mi ten zuchwalec list króla Fer-
Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Dwie królowe Tom III.djvu/102
Ta strona została uwierzytelniona.