Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Dwie królowe Tom III.djvu/126

Ta strona została uwierzytelniona.

Wszystko to Bona przypisywała Marsupinowi. On to ją oczernił, on donosił, on pierwszy obudził podejrzenie. Nienawiścią i pragnieniem zemsty pałała niewypowiedzianem.
Odgrażała się przed Maciejowskim biskupem, iż obić każe Włocha, ale w kółku swoich powierników, groziła mu śmiercią i wołała, że tenby się jej zasłużył, ktoby ją od łotra, wroga nikczemnego wyswobodził.
Słuchali tego ludzie, do Krakowa nie było daleko.
Marsupin właśnie się miał wybierać naprzód do Bochni, potem w ślad za dworem, odprawiwszy listy do króla Ferdynanda, w których gwałtowne środki doradzał, odebranie Bonie księztw włoskich i t. p., gdy jednego wieczora, leżąc już na łóżka, wychudły Włoch ujrzał wsuwającego się, płaszczem otulonego, zgiętego człowieka, który ostrożnie oglądał się dokoła.
Z pod płaszczyka cieńki koniec mieczyka, jaki Włosi nosili, dał mu się w nieznajomym domyślać ziomka. Lecz że Włosi prawie wszyscy tu do Bony obozu należeli, Marsupin ostrożny, zobaczywszy wsuwającego się bojaźliwie gościa, natychmiast z łóżka się zerwał i za pas sztylet wepchnął.
Lampka maleńka słabo izbę dużą oświecała, twarzy więc zbliżającego się nie mógł łatwo rozpoznać. Dopiero gdy podszedłszy kroków kilka,