było wielkie zbiegowisko ludzi. W Brześciu właśnie sejm ten miał się zgromadzić ze wszech stron.
Lecz mór srogi naostatek i w Krakowie ustawać począł, mniej o nim słychać było, a Litwa nalegała mocno.
Postanowiono więc w czerwcu z Mazowsza się udać na granicę do Brześcia, gdzie już przygotowania czynić poczęto na pomieszczenie dworu.
August obiecywał przybyć nieochybnie.
Elżbieta wyglądała przyjazdu jego jak wybawienia z niewoli, ale niemniej niespokojnie czekała na niego Bona.
Miał jej on powrócić tak poddanym i posłusznym jak był, czy zmienionym i zbuntowanym? Ostatnie listy kazały się tego domyślać, a przynajmniej ciężkiego przejścia nimby wyrywający się niewolnik znowu został w kajdany zakuty.
Ze wszystkiego miarkując, co jej donoszono, królowa nie rachowała już na Dżemmę. Na dworze swym miała ją czem zastąpić.
Oprócz tego liczyła na znaną sobie rozrzutność syna a skąpstwo ojca, gdy szło o niego. Musiał potrzebować posiłków, które matka była dać gotową, nawzajem żądając za nie powrotu do dawnej uległości.
— Hölzelin, duszo moja! — wołała, dni licząc młoda królowa — w czerwcu przybywa! Dwa księżyce nowe się zmienią, a my go zobaczymy!
Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Dwie królowe Tom III.djvu/145
Ta strona została uwierzytelniona.