Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Dwie królowe Tom III.djvu/149

Ta strona została uwierzytelniona.

przeznaczone, potem wspólne, około sypialni przedzielającej je rozłożone, naostatek dla fraucymeru, dworu, sług i dla pani. Ostatnie były ozdobniejsze, jasne i wesołe, jakby młodości królowej odpowiadać chciały świeżością swoją. Pod oknami sadzono drzewka i kwiaty.
Merło tłómaczył jej przeznaczenie każdej komnaty i przeprowadziwszy tak milczącą przez cały szereg sal i izb, które pośpiesznie kończono, a część ich już tak jak gotową była na przyjęcie — dodał po cichu.
— Mnie się widzi żeśmy się wszyscy mylili, a biedna Dżemma najbardziej, gdy tak na królewską miłość rachowała. Wiedział on co czynił!
Teraz mu tu na Litwie nie przystało, żonę rzuciwszy, kochankami się chwalić, bo starzy panowieby mu to bardzo za złe mieli. Tu obyczaj surowszy.
A król też sam dla żony wcale nie jest tak usposobiony jak się nam zdawało. Bodaj obojętność dla niej udawał tylko, aby nie narażać na niebezpieczeństwo, na prześladowanie.
Bianka słuchała uszom nie dowierzając.
Merło się jej do ucha nachylił.
— Król z żoną swą ma pewnie potajemne stosunki i jest w porozumieniu. Nie wiem ja nic, bo i przedemną się z tem tai, ale domyślam się na pewno.
Mówię wam dlatego o tem, że mi Dżemmy