Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Dwie królowe Tom III.djvu/150

Ta strona została uwierzytelniona.

żal. Niech się darmo nie uwodzi. Co niemożliwe, to niemożliwe. Król ci ją wyposaży i dopomoże im do gospodarstwa, ale dawna miłość nie powróci.
Włoszka tak zdumiona jeszcze była i przerażona tem co jej Merło zwierzał, że się w początku słowa odezwać nie mogła.
— Co się z moją biedną przyjaciółką stanie — rzekła wreście — nie wiem zaprawdę. Ona kocha, może dziś gwałtowniej niż kiedy, ale o jej los nikt się oprócz mnie nie zafrasuje. Taka nasza dola, bo my wam tylko służymy za igraszkę.
Z Dżemmą król uczyni co chce, ale coż będzie z matką?
Myślicie że Bona zniesie połączenie się małżeństwa, którego nie chciała i poprzysięgła je rozłączyć. Nie zapominajcie, że dopóki król stary żyje, ona tu wszechmogąca.
Kochała syna bardzo, prawda — dodała Bianka — ale gdy się pogniewa i nienawidzieć zacznie, choćby dziecku własnemu zdrady nie przebaczy.
Merło wąsa pokręcał.
— Nie już my mieliśmy być wiecznie w niewoli u niej? — rzekł po cichu.
— Młody król — przerwała Włoszka — rachuje może nadto na miłość matki, sądząc że ona mu dla niej przebaczy wszystko, ale...
Bianka nie kończąc, po włosku, ruchami rąk