Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Dwie królowe Tom III.djvu/155

Ta strona została uwierzytelniona.

się — nie dla mnie samej potrzebne. Jest to pilny interes królowej matki, która wam wdzięczną będzie. Dlatego, skarbiąc dla was jej łaskę, chciałam abyś waćpan sam pośpieszył.
Niewymowny Dudycz, z oczyma spuszczonemi, strzępił machinalnie pióro od kapelusza, który trzymał w ręku.
— Pojedziecie? — zapytała Dżemma łagodnie.
— Ten raz, cóż robić! — odparł Petrek — choć przyznam się, że i dla królowej nawet, ochoty nie mam. Koń ciągnie — dodał — ale mu też obroku dać potrzeba, a jam go nie widział jeszcze.
Dwuznacznie się uśmiechnęła Włoszka.
— Zdaje mi się — rzekła — że obrok i za mnie i za siebie da królowa.
Jedźcie tylko śpieszno, sprawcie się dobrze, a będą was pytać, potwierdzcie to co królowa w liście moim znajdzie.
Bianka podjęła się na wpół wtajemniczyć Dudycza, który się powoli udobruchał.
Tak w końcu, po naradach, pisaniu i wyborach, które się parę dni przeciągnęły, Dudycz wyruszył, zostawiwszy ludzi żonie, samowtór z jednym pacholikiem.
Jak przebył Litwę do granicy, jak się potem rozpytywać musiał gdzie królowej starej szukać, bo mu o niej coraz inaczej mówiono i jedni ka-