Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Dwie królowe Tom III.djvu/157

Ta strona została uwierzytelniona.

wszystko jeszcze było na kupie, przyszedł Włoch, aby go zaprowadzić do Bony.
Posadzono go naprzód w ciasnej antykamerze, gdzie skrzyń i sepetów podróżnych pełno było, listy mu odebrawszy. Upłynęło sporo czasu nim je odczytano i samego Dudycza przyprowadzono do królowej, za której krzesłem stała jedna tylko owa mniszka Maryna, z jaszczurczemi oczyma, towarzysząca pani wówczas, gdy nikogo nie dopuszczano więcej ze dworu.
Na stole zobaczył Petrek poszarpane listy, które przywiózł, a Bona siedziała z twarzą jakby obrzękłą, pomarszczoną, obwisłą, tak straszna jak jej sobie nie przypominał Dudycz.
Nim się zbliżył, zdawała się go piorunować oczyma, i krzyknęła ręką potrząsając listy.
— Coś mi to przywiózł? prawdali to? Nie może być, Dżemma oszalała! Cóż się tam w Wilnie dzieje?
Petrek zimno, ale ze szczegółami opowiadać zaczął, jak się napróżno do króla dobijali, który tak dobrze jak znać ich nie chciał.
Potwierdził i to, że zamek dla młodej królowej pośpiesznie przygotowywano, a co się tyczy podejrzeń, iż August potajemnie znosił się z żoną, nie umiał powiedzieć nic.
Bonie wiadomość ta tak była nieprzyjemną, iż niebardzo jej wierzyć chciała. Odzyskać stra-