Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Dwie królowe Tom III.djvu/168

Ta strona została uwierzytelniona.

chały do Brześcia, Augusta tu jeszcze nie było, obiecywano go na jutro.
Jeżeli kto to Bona czekała na syna z najżywszą niecierpliwością, czując że spotkanie to o przyszłości wyrokować miało. Nie żeby się ona jej wyrzec chciała, znajdując Augusta zmienionym dla siebie, miała jeszcze siły do walczenia z nim, ale wolałaby była uniknąć gorszącego zajścia z dzieckiem własnem, które liczbę jej przeciwników zwiększyć musiało.
Serce matki, kobiety, ma przeczucia i widzenia wczesne — i Bona, choć się jeszcze łudzić starała tem, iż Augusta potrafi znowu pozyskać, że mu się wyzwolić nie da, czuła iż miał jej, po jedenastu miesiącach spędzonych na Litwie, innym niż jechał powrócić.
Wszyscy ci panowie litewscy, którzy go tu poprzedzili i króla wyjechali na moście między Błotkowem a Brześciem powitać, zgodnie wynosili Augusta, chwalili go i dziękowali zawczasu ojcu, że im takiego pana miał dać do rządów.
Król tych zbytnich pochwał nie lubił i przyjął je w milczeniu. Bona oczami zdawała się nakazywać oratorom powściągnięcie się od nich. Elżbiecie serce rosło.
Nazajutrz wedle obietnicy przybył Zygmunt August, wiedząc już o ojcu, matce i żonie, i uroczyście w kościele się spotkał z niemi. Wszyscy