Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Dwie królowe Tom III.djvu/169

Ta strona została uwierzytelniona.

co go tak długo nie widzieli, żona pierwsza, wielce na korzyść znaleźli zmienionym.
Wyjeżdżał z Krakowa, można było powiedzieć, młodzikiem, powracał z Wilna poważnym mężem.
Dojrzałość ta malowała się w wejrzeniu, twarzy, w postawie i ruchu każdym. Pięknym był i krasa młodości niezwiędła kwitła na jego obliczu.
Przy powitaniu ojca i matki, oko jego padło na stojącą za niemi żonę, która od tego wzroku zadrżała, poczuła nawet ów tajemniczy powiew[1], który zwykł był poprzedzać odrętwienie, lecz wielka siła woli zwyciężyła to niebezpieczeństwo.
Z żoną powitanie publiczne było stosunkowo chłodne, ale Bonie wydało się obrachowanem na oszukanie ją kłamstwem.
August, znający dobrze matkę, która w tej chwili radość udawać usiłowała, widział, że była gniewną i zmagała się tylko na okazanie mu czułości.
Burza nadchodząca była nieuniknioną... król młody na nią zrezygnowany.

Po odśpiewaniu hymnu dziękczynnego i błogosławieństwie, królowie stary i młody, obie królowe, towarzyszący im dwór świetny, wszyscy na zamek jechali.

  1. Aura epileptica.