Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Dwie królowe Tom III.djvu/171

Ta strona została uwierzytelniona.

— Ja? — odparł August — ja? do tego się wcale nie czuję...
— Wierz mi — przerwała gwałtownie Bona — iż każdy twój krok, niemal myśl jest mi wiadomą. Kochałam cię i kocham, pragnę twojego dobra. Jesteś niewdzięcznym.
— Ale czemże zawiniłem? — chłodno zapytał Zygmunt August.
— O! uderz się W. K. Mość w piersi! — poczęła szybko królowa. — Łatwiej to uczuć mnie, matce, niż wypowiedzieć i wyliczyć. Od kilku miesięcy listy ustały prawie, ton się ich zmienił, w kilku znalazłam zdania zupełnie moim przeciwne. Naostatek...
Zamilkła nagle, chustkę, którą miała w ręku, rzuciła na stół i dłonią otarła oczy płakać poczynając.
Wtem we drzwiach, które się po za królową znajdowały, tak iż ona ich widzieć nie mogła, drgnęła zasłona ciężka, część jej uchylono i blada twarz Dżemmy, z oczyma gniewnemi, wlepionemi w Augusta, ukazała się na tle ich ciemnem.
Młody król spojrzał groźno i już mając odpowiedź na ustach, wstrzymał się z nią, Bona poruszyła się gwałtownie na siedzeniu — widmo Włoszki znikło.
Królowa tak była nawykłą zawsze do gniewu mięszać łzy i odegrywać sceny z mężem, któremi go nużyła a w końcu pokonywała, iż mimowoli