Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Dwie królowe Tom III.djvu/190

Ta strona została uwierzytelniona.

cznie, nie zapraszał się do niej, a ona też, okazując mu gniew, nie przywoływała go do siebie.
Rozjątrzona i gniewna dawała to czuć Elżbiecie równie jak Augustowi i obojgu starała się szkodzić u ojca.
Co do pierwszej, jak dawniej tak i teraz nie wiodło się królowej, co do drugiego Zygmunt, trochę zazdrośny iż synowi miłości wiele okazywano, łatwiej potwarzom i posądzeniom ucha nakłaniał. Nie okazywał mu i teraz twarzy łaskawszej, burczał, żalił się i zawsze coś miał mu do wyrzucenia. Przez cały ten czas Bona trzymała Elżbietę przy sobie i Zygmuncie, tak, że przystęp do niej mężowi był prawie niemożliwy. August przychodził żonę pozdrowić na krótko, podszeptywał jej aby miała cierpliwość, ona mu się uśmiechała biedna, w wejrzeniu jego czerpiąc do wytrwania siłę, i tak miesiące całe upływały na wyczekiwaniu.
Tymczasem Zygmunt, jeśli nie chorzał, to słabł i siły tracił widocznie, a ze zdrowiem moc ducha dawniejsza uchodziła. Aby pozyskać swobodę, często, sam nie wiedząc czego Bona się domagała od niego, przystawał na wszystko. Włoszka umiała wyzyskiwać to położenie.
Naostatek gdy po tych wysiłkach nadaremnych podróż Augusta na Litwę niezmiennie trwała na programie, a jesień nadchodząca groźną być