Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Dwie królowe Tom III.djvu/197

Ta strona została uwierzytelniona.

jej ręce, nie dalej jak do drzwi, które wiodły do izby dla kobiet przeznaczonej.
Z bijącem sercem, modląc się, stanęła tu na czatach.
Szpara we drzwiach i uchylona umyślnie zasłona, dozwalały jej widzieć wszystko, co się w sypialni działo. A niezdrożna ciekawość przykutą ją trzymała u proga — lękała się o biedne dziecko swoje. W mroku ujrzała jak się ukazał król, który tylko lekką, futrem okładaną, długą suknię miał na sobie.
Elżbieta, której głowa spoczywała na poduszkach, podniosła się.
Wolnym krokiem August zbliżył się do łoża i ujrzał dwie białe ręce wyciągnięte ku sobie.
— Królu mój! panie mój! — szeptały usta.
— Elzo ty moja! — odezwał się pochylając ku niej August — tak długo na tę chwilę szczęścia czekać nam było potrzeba... tak długo...
— A! wszystko zapomniane — szepnęła królowa — tyś mój, jam służebniczka twoja.
I widziała Hölzelinowna jak August pochylił się ku Elżbiecie, aby pocałunek złożyć na jej ustach, jak ręce go objęły białe — i krzyk rozpaczliwy wyrwał się z ust króla.
Ręce te, które objąć go chciały, nagle ostygły, wyprężyły się, stężały, opadły; oczy powlokły się mgłą, głowa na poduszki się zsunęła; Augustowi zdało się, że trupa już tylko trzymał w drżących dłoniach.