Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Dwie królowe Tom III.djvu/205

Ta strona została uwierzytelniona.

uśmiechnęła się najbiedniejszemu, dzieci biegły do niej ośmielone z wyciągniętemi rączkami.
Ci co bliżej dworu stali, co ją częściej widywali, nie mogli się dosyć nachwalić łagodności i dobroci.
Nazywali ją jedni Lilią białą, drudzy Aniołem i nie było człowieka, coby nie wielbił tej królowej.
Duchowni sławili pobożność jej, dwór łaskawość, młodzież unosiła się nad pięknością, poeci porównywali do Heleny greckiej i opiewali ją wierszem łacińskim.
Król zdawał się troskliwie czuwać około skarbu tego.
Ale ani na twarzy jego, ani na obliczu postarzałem piastunki, nie widać było tego wesela i błogiego uczucia szczęścia, jakiego ludzie się tu domyślali.
August chodził poważny nad wiek, zadumany, smutny, jakby mu życie i rządy, z których się wszyscy cieszyli, ciężyły.
Czasami nagle wśród tego spokojnego, jednostajnego trybu życia, zachmurzały się czoła, królowa się nie pokazywała. Nie widać jej było idącej do kościoła, ani na przechadzce w ogrodzie, który pod zamkiem nad rzeką król założył, i gdzie Elżbieta karmić była zwykła białe łabędzie swoje.