Ostatnia, najcięższa słabość spowodowaną była paskwiluszem niemieckim, który Elżbieta w ławce swej zamczystej znalazła w kościele.
Podłe piśmidło urągało się jej i przepowiadało śmierć rychłą, obrachowane było aby dobiło. Wyniesiono Elżbietę zdrętwiałą z kościoła, długi czas była na skraju grobu i cudem potem powstała jeszcze.
Odżyła, jakby zapomniała co wycierpiała.
Wtem nadeszła wieść z Krakowa radośna, że posłowie króla rzymskiego przybyć tam mieli wioząc znaczną część posagu we złocie i srebrze. Wzywano Elżbietę i Augusta na odebranie i pokwitowanie. Zygmunt Stary zapraszał oboje do siebie, rad pragnął widzieć uzdrowioną synowę.
August przyszedł żonie odczytać listy. Zarumieniła się i pobladła. Stała zadumana i stroskana, i długo musiał czekać na odpowiedź.
— A! królu mój, panie mój — rzekła głosem drżącym — jam służebniczka twoja, jam na rozkazy gotowa w ogień i wodę, ale, czy ja tam potrzebna jestem w Krakowie?
Ojciec mi rad może być, ale drudzy? Widok mój gniew rozżarzy, podrażni. Jedźcie sami.
Zapłakała, otarła łzy i mówiła dalej:
— A! rozstać się z wami, królu mój, panie mój, tak mi ciężko będzie jak z życiem. Wolałabym u twego boku dotrwać do końca, a taka trwoga mnie ogarnia gdy z oczów stracę słońce moje.
Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Dwie królowe Tom III.djvu/210
Ta strona została uwierzytelniona.