Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Dwie królowe Tom III.djvu/211

Ta strona została uwierzytelniona.

Powiedźcie, trzebaż bym jechała do Krakowa?
— Poradźmy się lekarzy — odparł August. — Wolałbym was mieć z sobą, a wiem ile to kosztować będzie. A! i mnie też, królowo moja. Ani ja, ani wy nie wyrokujcie, niech dekret wydadzą doktorowie.
Spytano ich dnia tegoż, ale wszyscy zgodni byli aby królowa w Wilnie pozostała. Starcia z królową Boną w Krakowie były nieuchronne, a dla Elżbiety groźne.
Gdy ręce nieubłaganej nieprzyjaciółki sięgały aż tu nad Wilję, jakże daleko silniej musiały się dać czuć tam, gdzie ona wszystkiem władała.
Królowa musiała więc pozostać.
Lecz gdy przyszła chwila pożegnania z mężem, rozpłynęła się w łzy, straciła odwagę i Hölzelinowna ledwie potrafiła zapobiedz nowemu napadowi choroby.
August napróżno ją upewniał, że wróci rychło, że chwili nie zabawi nad konieczny czas do odebrania pieniędzy i pokwitowania.
Stosunki z matką były z powodu tych prześladowań Elżbiety tak naprężone, iż król młody postanowił zawczasu nie stać nawet na zamku, zamówić kazał dla siebie kamienicę w Rynku, a cały dwór jego, urzędnicy, komornicy dali sobie słowo ani znać, ani widzieć, ani mówić, ani jeść i pić razem z ludźmi Bony i Gamrata.