Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Dwie królowe Tom III.djvu/212

Ta strona została uwierzytelniona.

Przy pożegnaniu słów zabrakło, łzy je zastąpiły.
Dopiero gdy August na koń siadł, a królowa odjeżdżającego krzyżem z relikwiami żegnała, odezwała się do Hölzelinowej.
— Kätchen, coś mi mówi w serca głębi, jakby głos słyszę jakiś, ja go więcej nie zobaczę.
Nie dała jej mówić piastunka, używając tego środka co zwykle, gdy się obawiała bardzo, naówczas groźno i surowo powstawała i Elżbietę zmuszała do milczenia.
Poczęła jej czynić wymówki, iż była Bogu niewdzięczną, który ją z choroby ciężkiej podźwignął do życia, że teraz miała się lepiej niż kiedykolwiek, a przywidzeniami sobie truła życie i zdrowie niszczyła.
Elżbieta zamilknąć musiała.
Z podróży listy od męża przychodziły często.
Jechał młody król niespokojny, wiedząc co go w Krakowie czekało, bo otwartą wojnę z matką prowadzić musiał, a usposobienie Bony odbijało się w królu Zygmuncie, we wszystkich co dwór składali, w całej niemal ludności tej, o którą się ocierać było potrzeba.
Nie było dla nikogo z dworzan Augusta tajemnicą położenie to i jego wymagania. Młody król umiał taką miłością ku sobie natchnąć tych co go otaczali, iż nie było jednego, któryby z zapałem nie gotował się do walki.