Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Dwie królowe Tom III.djvu/217

Ta strona została uwierzytelniona.

rzenie takim dziwnym jaśniały blaskiem, że Augusta dreszcz przeszedł.
Brwi namarszczone starały się napróżno oblicze to posępnem uczynić — usta ironiczny uśmiech wykrzywiał. Tak śmiać się mógł tylko kat, patrząc na ofiarę swą w pętach u nóg leżącą.
August zbliżył się. Bona jakby dla przedłużenia chwili niepewności i trwogi, milczała; podobną była do zbira, który waży jak najgłębiej sztylet zatopić w piersiach skazanego.
W. K. Mość kazaliście mi się stawić — wyjąknął syn.
— Tak, chciałam osłodzić W. K. Mości boleśną wiadomość, która z ust matki, nie wyda się może tak srogą, bo usta te zawczasu ją przepowiadały.
Królowa Elżbieta, żona W. K. Mości nie żyje.
August stał jak wryty, bladość śmiertelna okryła twarz jego, wyrazów mu zabrakło w ustach.
Było to nowe okrucieństwo, osłonione szyderstwem bezlitośnem.
Długiego czasu potrzebował młody król, nim potrafił odpowiedzieć.
— Srodze dotknęła mnie ręka Boża!
Bona zbliżyła się, chcąc z chwili korzystając zawiązać rozmowę i rachując na złamane serce syna, ale August nie chciał dopuścić, aby się napawała jego rozpaczą, a swojem zwycięztwem.
Skłonił głowę.