Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Historya prawdziwa o Petrku Właście palatynie, którego zwano Duninem tom 1 021.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

Biskupa — każdemu sądowi trzeba płacić, a żaden sprawiedliwości dać nie mocen.
Gdy się tak gwarzyło, Mikuł, wychylony przez kmiecia kubek piwa, nalał na nowo.
— Napijta się — rzekł podając mu, — lżéj na sercu a jaśniéj w oczach będzie.
Więc gdy pił Tymoch, a młody podróżny na dalsze żale ucha nastawiał, dziad co dotąd niemy siedział w rogu ławy, począł coś pomrukiwać. Niby śpiewał, niby mówił, niby drugim, niby sobie. Zrazu go i zrozumieć było trudno, aż jakby zdali kędyś przychodząc, to mruczenie zbliżać się i w mowę coraz wyraźniejszą zmieniać zaczęło.
— Bywało inaczéj — jak ono bywało! — wiedzą tylko groby, mogiły śpiewają, gdy wiatr po nich dmucha. A któż wiatru słucha? Żywych co patrzali na świecie nie stało. Bywało! bywało! I ziemia rodziła i paśli się ludzie i krew się nie lała, a pana nie znali i panami byli — bywało! a kiedy to było? kiedy słonków dwoje na niebie świeciło, a cztery miesiące około nich chodziło. — Héj! héj! —
I począł się śmiać sam do siebie, sam z siebie.
— Ojcze Tymochu — mruczał daléj — jako świat był światem, wilcy krowy dusili a żupany kmieciów cisnęli. Na co Pan Bóg zęby dał??
— Héj ty dudo dudarzu — przerwał Tymoch gniewnie, — ale onego czasu na dziesięć krów był jeden wilk, na stu kmieci żupan jeden, teraz na