Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Historya prawdziwa o Petrku Właście palatynie, którego zwano Duninem tom 1 034.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

— Nie dogadać bo się z wami! zawołał stary kubka się imając.
— Toć was téż gadać ze mną nikt nie siłuje — odrzekł po izbie się przechadzając swobodnie młodszy. Gdy się tak poruszać zaczął, psy jego, które w kącie były legły, podniosły się ku panu idąc. Ten je głaskał a pochylał się do nich. — Rycerz wlepił w nie ciekawe oczy, widać że go zdziwiły i ze psów téż o ich panu począł inaczéj sądzić. Więc mruknął.
— Nie lada sobaki, bodaj kędyś z dalekiego kraju — nie nasze. — Młody pytania jakby nie słuchał. Wtedy mnich domyśliwszy się, że się oni z sobą nie porozumieją, odezwał się swą mową do starego rycerza.
— Zapytajcie no gospodarza, ten wam powie kto u niego gości, znać go musi.
Skinął rycerz na stojącego opodal Mikułę, ten się zbliżył.
— Kto jest ten ze psy? zkąd?
— Obcy — odparł Mikuł — nie znam go.
Nie było więc rady, obrzuciwszy go znowu oczyma ciekawemi, mnich z rycerzem rozmowę daléj ciągnęli.
— Niepocześnie odziany, mówił stary półgłosem, ale może być i nie prosty człek, bo mi się nawet nie pokłonił. Musi w okolicy mieszkać, choć go tu nie znają, boć ze psy pewnie z łowów jedzie.