Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Historya prawdziwa o Petrku Właście palatynie, którego zwano Duninem tom 1 057.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

albo słyszeli, gdy niedawno dla opactwa naszego do kościoła św. Wincentego relikwij z Magdeburga zażądał, których i książętom odmawiają, bo ich żadnemi skarby opłacić nie można. Jemu arcybiskup świętych nie odmówił kości i widzieliśmy, jak je do kościoła w tryumfie prowadzono, gdyby zdobycz największą. A ktoby tego dokazał, żeby się z nim świętością, co opiekę niebios zapewnia, dzielono? Kto? chyba jeden pan Petrek. Na co patrząc i znając go niech pani Agnieszka w Krakowie pamięta, że jeźli się porwie na człowieka, który świętych Pańskich i duchownych ma za sobą, rychléj ona sama padnie, niż się on zachwieje.
Mówił O. Maur z gorącością wielką, a drudzy milczeli.
— Prawdą jest — potwierdził Zaprzaniec, — że panu Petrkowi nikt tu nie straszny, bo i powagę ma wielką i rozum i bogactwa.
A co nań prawią nieprzyjaciele, że zdradą do mocy téj przyszedł, złością jest, boć co mu w sumieniu ciężyło dawno odpokutował.
— Duchowni wszyscy z nim, nasi opaci i starszyzna — dodał Maur — nietylko w opactwie św. Wincentego, lecz wszędzie gdziekolwiek są. A są po świecie całym i jak ona drabina Jakubowa nieba, my tronu biskupa rzymskiego dotykamy! Wszyscy modlemy się za dobroczyńcę, msze zań odprawiamy, a grzech, gdyby go miał,