Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Historya prawdziwa o Petrku Właście palatynie, którego zwano Duninem tom 1 059.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

kraje nie znają, tamtych niewiasty z płomienia zdają się ulepione, te z powietrza i mgły czystéj.
— Jédźże młodzieńcze — zawołał mnich rubasznie — jedź, abyś choć raz w życiu to oblicze mógł oglądać. Szczęście to jest popatrzyć na nią.
— Jedź — potwierdził Zaprzaniec — dwór tam gościnny, a powinowatego przyjmą serdecznie. Cóż gdy cię biskup wprowadzi? Wszak żony nie masz??
Rozśmiał się Jaksa swobodnie.
— Ani myślę tak rychło gniazda słać — odpowiedział — wojuję, lubię wędrówki, a niewiasta do domu zawczasu przykuwa. Jechać zaś teraz — dodał — na dwór p. Petrka, nie przystało mi bom oto sam, jak palec, z dwojgiem psów tylko, bez odzieży, bez łańcucha, bez dworu, a tak mi się stawić, dla pamięci ojca nie godzi.
Gdy zamilkli na chwilę, O. Maur przeciągnął się i ziewnął szeroko.
— Hę! hę! noc bo już jest, a nocą się włóczyć nie dobra rzecz, legnę tu chyba spać. Gorzéj jak w mojéj celi nie będzie, bo tam nasz opat na gołych deskach spać każe i nocą mu się na dzwonek co godziny do chóru zrywać potrzeba.
— Ha! na toście się święcili! — odparł Zaprzaniec.
— Ja? ja? — zawołał O. Maur ruszając ramionami. — Ani mi to było w głowie! Rodzice mnie w leciech dwunastu oddali Benedyktynom,