Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Historya prawdziwa o Petrku Właście palatynie, którego zwano Duninem tom 1 095.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

Umilkł Palatyn i po chwili pokłoniwszy się biskupowi, do wyjścia zabierał.
Ks. Janik go uściskał — Petrku najmilszy bracie mój, — odezwał się, — niegorącuj się. — Źle jest kto nic nie czyni, ale téż nie dobrze kto za wiele chce czynić i bez rozmysłu.
— Najgorzéj, ojcze, kto nic nie czyni — dodał Petrek — ja tym być nie chcę, nie mogę.
Pocałował go w rękę. Usłyszawszy odchodzącego, Zuła z Jaksą weszli pożegnać i przeprowadzić Palatyna.
— Słuchajże, miły plemienniku mój — odezwał się Petrek do młodego — abyś mi się ty ztąd nie ruszył nie bywszy u mnie. Któż wié i ja ci się tu na co zdać mogę! Stary jestem, nie zgrzeszysz poszanowawszy... Dobrze wam życzę — ty mnie, ja tobie mogę być pomocnym...
Spojrzał nań — Jaksie może cudna twarzyczka Błogosławy na myśl przyszła i uradował się wielce, pokłonił wdzięcznie.
— Juścibym wam czołem nie biwszy nie poszedł ztąd — odparł z uszanowaniem. — Znam co komu należy — tego mi i przypominać nie trzeba, miłościwy panie...
I oba z Zułą powiedli go do drzwi, a Jaksa aż do konia. —
Przybył nareszcie i szatny z Komorowa, a Jaksa mógł się przyodziać tak aby na dworze pana Petrka stanął bez zasromania. — Brał wówczas