Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Historya prawdziwa o Petrku Właście palatynie, którego zwano Duninem tom 1 117.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

mitkę włożyła na głowę, niewiedziéć było, czy niewiastę człek miał przed sobą czy męża.
Od kilku dni syna spodziewała się pani Jaksowa. — Zrazu gdy Marek zbłądził i niewracał, a ludzie co z nim na łowach byli, do domu poprzybiegali, rozpaczając że go znaleść nie umieli, zatrwożyła się mocno o jedynaka. — Wyjechała sama z gromadami plądrując lasy i szukając syna. Nigdzie śladu jego nie znalazłszy uspokoiła się potém będąc téj myśli, że się tylko zapędzić i obłąkać musiał. Ufała w to że dziecko po niéj i po mężu siłę wzięło i męztwo, a łacno się nie da ani ująć, ani pokonać, ani zastraszyć, ani uśmiercić. — Czekała więc dosyć spokojna, gdy nadbiegł sługa od ks. Janika, przez którego nakazała aby nie bawił z powrotem. Czekała więc go co godzina.
Nad wieczór wreszcie dnia jednego zjawił się młody, matce do nóg kłaniając, która go słowa nie rzekłszy do piersi przycisnęła. Dopiero jakby odetchnąwszy, odezwała się do niego.
— Srogiegoś mi niepokoju o siebie napędził. — Minęło to, siadaj, spocznij i praw coś czynił. —
Począł Marek od początku, jak mu się na łowach nie wiodło, jak się zapędził, obłąkał, po puszczach przedzierał, jak potém Biskupa spotkał, jak u niego czas spędzał, a Petrka poznał i rodzinę jego, o któréj stara dużo i wprzódy już słyszała. —