Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Historya prawdziwa o Petrku Właście palatynie, którego zwano Duninem tom 1 144.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

stworzoną do mierzenia czasu bez czucia jego biegu.
Kiedy niekiedy wśród ciszy, jeden ze psów mruknął wyciągając się, drugi przez sen zaskowytał, pachole w kącie, śmiech tłumiąc prychnęło, i znowu grobowe wracało milczenie.
Od niedalekich drzwi księżnéj pani aż tu dochodziły głosy wesołe i dźwięczne, tam się wszelkie życie zamkowe skupiało.
Trwało to już Jaksa niewiedział jak długo, bo przewracania klepsydry nie liczył, gdy wreście na odgłos klaśnięcia w ręce, weszli dworzanie do komnaty pana, posunęli się za niemi z naczyniami, wodą i ręcznikami pacholikowie, trochę ruchu się wzięło. — Zaniesiono księciu polewkę ranną, wprowadzono doń dwa psy ulubione. Za drzwi zasłoną słychać było rozmowę prowadzoną zwolna, głosem donośnym i jasnym.
Zbyt długo już napróżno tu się wyczekawszy Jaksa miał odchodzić z niczém, gdy jeden z podkomorzych dał mu znak, że książę wynijdzie wkrótce. Na tego przybysza niezwykłego wszyscy tu patrzali mocno zaciekawieni i zdumieni, jak gdyby się nigdy nie trafiło, by tu kto ze sprawą, z prośbą, z pokłonem do księcia się udawał.
Naostatek podniosła się zasłona, przodem wystąpiły dwa psy ogromne, za niemi szedł stary otyły mężczyzna z laską, po nim dopiero sunął książę, którego Jaksa domyślił się z tego, że