Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Historya prawdziwa o Petrku Właście palatynie, którego zwano Duninem tom 1 165.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

i przepadnie marnie — odezwał się Petrek. —
Wstał z ławy, ręce na piersi krzyżując.
— Pojadę — dodał — powiem com powinien, jak powinienem, w oczy wszystkim, księciu, babie, zausznikom...
Zadumany przeszedł się po izbie.
— Choćby głowę przyszło dać! dodał cicho. —
— Palatyn i Biskup, i wszyscy proszą was, miłościwy panie, o pośpiech. Czas nagli, nie, to ino patrzéć jak buchnie.
— Ja się téż ociągać nie myślę — rzekł Petrek spokojnie — ruszę jutro...
A ty, co robisz z sobą? dodał zwracając się do Jaksy.
— Do czynienia niemam nic pilnego, rzekł Marek, chętnie zrobię co każecie.
— Nie strachasz się jechać ze mną napowrót! spytał Petrek. — Syna nie chcę brać, za młody jest, albo i zapieszczony. Jedyny on u mnie i z niebezpieczeństwy nieoswojony, wy macie doświadczenie i męztwo — kto wie co nas tam czeka! Zdalibyście się mi!
Jaksa się pokłonił.
— Jadę z wami, dodał — bardzo rad że posłużyć mogę. —
Klepnął go poufale po ramieniu Petrek.
— Światosława znasz — dodał poufale — chłopię to moje serdeczne, jedyne, dobre, gotowe za mną choć w piekło, ale dziecię to jeszcze, umy-