Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Historya prawdziwa o Petrku Właście palatynie, którego zwano Duninem tom 1 173.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

wie ni w obejściu. Parzcie[1], proszę, aby mu się co złego, przez prętkość jego, nie stało.
Ile razy odjeżdża w trwodze mnie rzuca, niemam tu nikogo krom niego, ni brata ni ojca! Pilnujcież go, dobrze, proszę, a strzeżcie.
To mówiąc popatrzała na stojącego młodzieńca oczyma niebieskiemi, w których coś było wejrzenia córki i wdzięku jéj.
Zdjęła piękna pani pierścień z palca z okiem dużem, i poczęła okręcać w ręku trochę zakłopotana.
— Wiem że to wam niepotrzebne, odezwała się wyciągając go ku niemu, bo wy swoich klejnotów dość doma macie, ale, byście o méj prośbie pamiętali, proszę weźcie go odemnie.
— Miłościwa pani — odpowiedział Jaksa — i bez pierścienia przykazania waszego nie zabył bym pewnie[2]
Białą ręką, którą ucałował, wcisnęła mu pierścień, uśmiechnęła się smutnie, westchnęła i dodała.
— Pan mój gorący jest w gniewie, hamować go trzeba, w szyderstwie strzymywać, ale dobrym w sercu jest i lada wejrzenie pamięć mu przywraca. Strzeżcie mi go, a powracajcie z nim zdrowi, abym wam dziękowała.
Sama potém Petrkowa rękę mu dała do pocałowania, a gdy oczy ku zasłonie zwrócił, ujrzał ją uchyloną, i w niéj piękną twarzyczkę, która mu skinąwszy na pożegnanie, znikła.

  1. Przypis własny Wikiźródeł Błąd w druku; powinno być – Patrzcie.
  2. Przypis własny Wikiźródeł Błąd w druku; brak kropki.