Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Historya prawdziwa o Petrku Właście palatynie, którego zwano Duninem tom 1 191.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

— Królewskie to grodzisko, tylko je sobie Zaprzaniec u nieboszczyka Krzywousta wyprosił, że mu je puścił, aby sobie na odludziu jak pustelnik siedzieć mógł, a w majętności własnéj o braci się nie ocierać. —
— Jedźmy do Zaprzańca!
Ochoczo bardzo myśli téj uchwycił się Petrek, ale, wedle obyczaju swojego, rad był zaraz i zbytniego się zbyć orszaku i owych sukni paradnych i wszystkiego co go otaczało i co mu ciężyło. Kazawszy więc ciągnąć pułkowódzcy swemu z końmi wprost do Wrocławia, sam z małym pocztem, w kilka koni, z Jaksą, nawrócił w dziką ową dolinę wśród któréj im Pieskowéj Skały szukać było potrzeba.
W owych czasach kraj to był daleko jeszcze pustynniejszy niż dzisiaj, choć niemniéj piękny. Ludzi owego wieku raził on dzikością swoją.
Do koła stały lasy nieprzebyte, nietknięte siekierą, gąszczami zbitemi podszyte, ciche, milczące, straszne, zaludnione zwierzem i widmami. Osady w okolicy były rzadkie, a ci co się w nich kryli, niegościnni dla podróżnych, zuchwali i niebezpieczni. — Po pieczarach mieszkali zbóje, którzy wybiegali na gościńce. Dróg najczęściéj potrzeba było szukać brzegami górskich potoków, głębiami mrocznych parowów. Na stokach gór ledwie dostępne były ścieżyny przez trzody powydeptywane. Zwierza prawie na każdym kroku spotkać było