Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Historya prawdziwa o Petrku Właście palatynie, którego zwano Duninem tom 1 206.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

dem, a po bokach straże książęce stały szeregami dokoła.
Władysław gotował się na przyjęcie posłów w izbie wielkiéj, gdzie i sama księżna chciała koniecznie siedzenie mieć przy mężu, choćby trzecie, bo pierwsze obok niego należało z prawa Arcybiskupowi, na równi z panującym zasiadającemu. Przed nim niewiasta, choćby się jak Agnieszka chlubiła że siostrą Cesarską była, ustępować musiała.
Wiódł przodem idącego Arcybiskupa, marszałek pochylony pokornie, choć zły w duszy. —
Ksiądz Jakób ze Znina, który w istocie potężniejszym tu był bez wojsk niż książe Władysław z pułkami i sprzymierzeńcami swemi, późnych lat był mężem, już widocznie nawykłym do rozkazywania a tak godność swą poważnie niosącym, jakby się do niéj narodził. Silny, mężny, patrzał z wysoka, spokojnie na tłumy uginające się pod jego błogosławieństwem.
Na ramionach jego spoczywała potęga naówczas najsilniejsza jeszcze, choć się z pod niéj Cesarze wyłamywali, — Rzym stojący po nad korony i państwa, mający w ręku piorun klątwy i wyłączenia ze społeczeństwa, moc uczynienia człowieka zwierzem bez obrony i prawa. Arcybiskup Jakób zdawał się czuć i wiedzieć że tym piorunem gruchoczącym władał...
Na widok jego książe Władysław z siedzenia