Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Historya prawdziwa o Petrku Właście palatynie, którego zwano Duninem tom 1 212.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

Boga prosić będę aby litując się wam, raczył natchnąć lepszym duchem. —
To powiedziawszy odstąpił od księcia, rękę położył na piersiach, i począł iść nazad ku drzwiom w milczeniu. Za nim inni téż odpływać poczęli, w dziedzińcach powstał szmer i gwar.
Ziemianie rozpaczliwie niemal głowami ku sobie wskazywali, dając znać iż nic uczynić nie zdołali.
Izba się wypróżniała zwolna, bo wielu szło tak, jakby się jeszcze spodziewali że ich nazad, zmieniwszy zdanie, odwołają, że trwoga ogarnie księcia. Władysław w istocie przejęty był strachem, ale przy nim stała żona, gniewem i dumą oburzona, zapamiętała, patrząca za odchodzącemi z pogardą.
Ostatni jeszcze nie przestąpili progu, gdy na głos zawołała.
— Wszyscy zdrajcy są! nabechtani! nie trwożym się ich gróźb, zobaczemy przy kim będzie Bóg i siła Jego. Prawo z nami! Książe nie chce być drewnianym bałwanem, ani strachem na wróble — panować będzie!!
Ściśniętą rękę wyciągnęła groźnie. Władysław padłszy znużony na ławę, zadumał się, ale i w nim uczucie się jakieś ozwało teraz.
— Tak — cofać się nie czas! Uczynię co postanowiono. — Co ma być będzie! Będzieli źle — jam nie winien. — Teraz już to musi być. —