Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Historya prawdziwa o Petrku Właście palatynie, którego zwano Duninem tom 1 220.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

rzecz. Ja bez nich nie mogę żyć — to mój czas, to żniwo moje.
— A któż tu za was będzie sądzić i rządzić? spytała księżna.
W téj chwili książę zdala głos nakazujący Holszy usłyszał, nie mógł już wytrzymać, ruszył ramionami, i nieodpowiadając drzwi zamknął. Szedł już.
— W las! zawołał żywo dosiadając konia, jakby się lękał aby go nie zatrzymano. A no! w las!
Gromada książęca już wyruszała z dziedzińców zamkowych, gdy we wrotach spotkała orszak jakiś liczny. Byli to własni posłowie księcia a raczej Agnieszki, powracający od czerwieńskich grodów. Książe uśmiechnął się im tylko, nie pytając nawet co przynosili, tak mu było pilno.
Żwawym kłusem ruszono od Zamku, przez podzamcza, aby coprędzéj skryć się w lesie. Księciu paliły się oczy do puszcz i borów. Coraz to spoglądał na Holszę, a Holsza mu się uśmiechnął, to znów na tropy po śniegu. — Ziemia usłana tym puchem świeżym bawiła go jak pisana karta.
Tuż, na widnokręgu niedalekim stały owe ukochane lasy szronem okryte, śniegami ubielone, otrząsając po troszę z obciążonych gałęzi czém je noc przysypała. Na szarém, ołowianém tle niebios malowały się jasno osrebrzone gałązki, a po śnieżnéj powłoce popisane przez zwierzęta