Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Historya prawdziwa o Petrku Właście palatynie, którego zwano Duninem tom 1 221.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

zygzagi, łowcy tak czytali jak mnichy psałterz malowany.
Księciu na swobodzie aż się twarz inaczéj uśmiechała, aż mu było weseléj i raźniéj. W zamku zawsze był milczącym i ponurym, teraz, zapomniawszy troski wszelkiéj, podnosił czoło, oddychał, w boki się imał, do psów odzywał, do konia zagadywał, do samego siebie coś podśpiewywał, do Holszy mrugał, odpowiadał na pokłon każdego przechodnia.
Ktoby go był naówczas w czystém polu, na rozmowie z samym sobą podsłuchał, zdziwiłby się jak w duszy jego myśli różne ścierały się i kłóciły.
Chwilami chciał sam, potężnie, nad całemi ziemiami siedzieć na tronie, potęga ta wielka uśmiechała mu się, pobratymstwo z Cesarzem wbijało w dumę! Wnet gdy pomyślał że korony we krwi strumieniach szukać było potrzeba, w zajadłéj walce ze wszystkiemi — odpadała go ochota. Miał i tak lasów dosyć, ludzi dosyć, i sądów i troski panowania. —
Potém znów zdało mu się że za nim bieży głos żony, wołającéj. — Cóżeś ty tu, pan czy pół panię, czy tylko ćwierć pana? Azaż nie wstyd mi Cesarskiéj siostrze siedzieć przy tobie, pomiędzy trzema czy czterema małéj braci, jak prostéj ziemiance?
I zdało mu się po chwili słyszeć głos ojca