Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Historya prawdziwa o Petrku Właście palatynie, którego zwano Duninem tom 1 229.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

A wtém i Palatyn się ukazał w prostym kożuchu i czapce baraniéj, z torebką przez plecy.
— A cóżeś to, jak dziad co chodzi za jałmużną, wór przewiesił przez plecy! rzekł książę śmiejąc się — alboż to do noszenia sakw za sobą nie masz ludzi?
— Miłościwy książę, odparł Petrek — taki ja od wieku zwyczaj mam, gdyżem na łowach gorący. Odbiję się od ludzi, zapędzę w las, nie chcę głodem mrzeć, zawsze więc jaki taki kawał mięsa i chleba przy sobie noszę.
Konie jadły jeszcze, ludzie pili, gdy książę już, usta otarłszy po kubku wina, trąbić kazał i sam wołał niecierpliwie. —
— W las! w las!
Petrkowi łowce niechaj prowadzą! gdzie wiedzą że najwięcéj zwierza i uciechy, gdzie ostępy pełne, abyśmy z próżnemi rękami nie powracali! W las! w las!
Nigdy jeszcze tak wesołym księcia Władysława Petrek nie widział, ani tak ze sobą poufałym, ni tak dla siebie dobrotliwym. Ani go mógł teraz poznać po tym, którego ostatnim razem spotkał na krakowskim Zamku. Ruszyli więc do najbliższego lasu gościńcem przez groblę Glinianą, około Mikułowéj gospody, ale księciu się wnet sprzykrzyła droga bita, kazał nawracać w gąszcze coprędzéj, ludziom się wielkim kołem rozsypać na