Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Historya prawdziwa o Petrku Właście palatynie, którego zwano Duninem tom 1 248.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

co chciała, świętokractw po kościołach się dopuszczając i straszliwych swawoli. — Trwoga okrutna poprzedzała już te posiłki, które od północy lały się potokiem krwi i płomieni. — Cóż miały ziemie te cierpieć gdy całe zastępy Połowców, nadciągną? Ludzie zawczasu zbiegali w lasy i chronili się do grodków i okopów.
Ze skargami do księcia niedopuszczono ludzi, precz ich z zamku pędząc, a tymczasem posły przyjmowano. Agnieszka wyszła przeciw nim strojna, koronę sobie na głowę włożywszy, obdarzając starszyznę ze skarbca, woły i barany rozkazując dla niéj piec, kadzie stawić i owsy kupami sypać. Sama z okna na biesiady ich patrzając w ręce klaskała i radowała się bardzo.
Starzy ludzie ze dworu, patrząc na to, chodzili wielce posępni — książę téż zrazu zmięszał się, wahał, wyjść odmawiał, lecz wprędce, widząc że kości rzucone są, nabrał otuchy i męztwa...
Wysłano zaraz urzędników ze dworu i wojska co było, aby zamki osadzać na pana Władysława, i posłuszeństwo mu zapowiadać pod karą śmierci.
Z żoną, niewiadomo jakim sposobem książę się przejednał. Dobek znów pewien siebie, u drzwi stał, służył, biegał, rozkazywał. Z zamku i na zamek dzień i noc szli nieustannie posłańcy, — z duchownych, żupanów, ziemian nie pokazywał się już nikt. Niemcy, Ruś, najemny żołnierz sami byli.