Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Historya prawdziwa o Petrku Właście palatynie, którego zwano Duninem tom 1 249.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

Pomiędzy biskupim dworem a zamkiem jakby przepaść stała, jedno o drugiem zdało się nie chcieć wiedzieć. Biskup Rupert od siebie słał po dyecezyi rozkazy, książę na swą rękę. Co żyło z osad nad drogami i gościńcami, z trzodami, dobytkiem, wozami, uchodziło w lasy. Sioła stały pustkami.
Księżna Agnieszka zawczasu tryumfowała, bo jéj się zdało że samą trwogą kraj zmuszą do poddania się, książąt młodych do ucieczki.
— Muszą się poddać i upokorzyć, wołała — bo im ziemię na kopytach rozniosą i mieczem a ogniem na wskróś spustoszą.
Wpośród tych przygotowań, dnia jednego rano, Dobek, który już całe swe zuchwalstwo odzyskał, przyszedł do księcia we zbroi, przy mieczu, jakby się w drogę wybierał. Pokłonił się do kolan, na twarzy mu jaśniała radość i niecierpliwość, źrenice pałały.
— Miłościwy książę, jadę z rozkazaniem waszém! zawołał — klnę się że nie powrócę aż je spełnię jako należy.
Książę Władysław popatrzał strwożony, i rękę podnosząc do góry, rzekł.
— Ale gardła mu nie brać! gardła nie brać! Mówiłem.
— Najbezpieczniejszy niedźwiedź gdy zabity! mruknął Dobek.
— Nie chcę by zabit był — nie chcę! przer-