Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Historya prawdziwa o Petrku Właście palatynie, którego zwano Duninem tom 2 016.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

chów i Węgrów, prędzéj jeszcze z niemi skończemy.
Arcybiskup słuchał z uwagą.
— Zmoże ich prawica wszechmocnego, — zawołał rękę podnosząc. — Klątwę tylko rzucić potrzeba na onę Jezabel, na wspólnika jéj i na wszystkich co z nią trzymać będą. Przyjdzie li chwila — nie zawaham się, pójdę sam, stanę i w oczy cisnę im Anathema!
Po téj groźbie strasznéj, wyrzeczonéj przez Arcybiskupa, zapanowało milczenie, znano bowiem srogość okrutną téj kary kościelnéj, i trwoga przejęła na samą o niéj wzmiankę. Śmierć niczém była nad to potępienie za żywota i na wieczność całą. —
Młody Mieczysław, którego twarz już znamionowała silną wolę, i charakter energiczny, mimo wielkiéj młodości, podniósł głos po starszym bracie Bolku. —
— Na zamku moim w Poznaniu — rzekł — poczyniłem zawczasu przygotowania do obrony. Jeżeli się inne grody nie utrzymają, pójdziemy się tam wszyscy zamknąć i będziemy trzymać, dopóki zostanie kawał chleba suchego i kropla wody; byleście wy Ojcze nasz a Pasterzu, (zwrócił się do Arcybiskupa) nie opuścili nas i nie wyrzekli się, wy ratujcie, bo macie z sobą siłę Bożą, Jezusa Chrystusa pana naszego i świętych pańskich i grobu męczennika Wojciecha. —