Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Historya prawdziwa o Petrku Właście palatynie, którego zwano Duninem tom 2 020.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

— Wszystko złe, wszystko najgorsze! — zawołał biskup.
I dodał ciszéj, pochylając się ku niemu. — Wiem, że niedawno z księciem Władysławem na łowy jeździł, co tam między niemi zaszło, mówić się wzdragał, wyznał mi tylko, jakby sam na siebie gniewając się, że w gorącości rozmowy słów bardzo nie ważył i lękał się, ażali księcia nie obraził. Obawiał się zemsty jego. Wyrozumiałem z niego i to, że się musiał z żalem niewczesnym albo przestrogą względem księżnéj wyrwać! Książe nie strzyma tego w sobie, niewiasta jest mściwa, a Petrek téż ma nieprzyjaciela srogiego w Dobku.
Wszystko to złe wróżby.
Ks. Rupert, biskup krakowski, który dosłyszał co mówił ks. Janik, dołożył, iż, gdy wyjeżdżał z Krakowa na dworze się z tém noszono, jakby Petrkowa wielkość i siła koniec wziąć miała. A i to do myślenia dawało, że w pośród pogróżek i gniewów, nagle Dobek ze znacznym pocztem swoich żołnierzy i siepaczy wyruszył niewiadomo dokąd — i z wycieczki téj tajemnicę jakąś czyniono.
— Już to ze wszystkich najgorszy znak — dołożył Wszebór — że my go tu nie widzimy, bo choroba tylko lub przypadek wstrzymać go mogły. Uchowaj Boże zamachu jakiego nań, w pomoc by mu ciągnąć trzeba, bo gdy Petrka stracimy, jakbyśmy pułków kilka postradali.