Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Historya prawdziwa o Petrku Właście palatynie, którego zwano Duninem tom 2 043.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

A co mam sobie gospody szukać, juścić mi pod waszym dachem, z ludźmi mojemi dacie odpocząć. Jutro dokończemy rozmowy. —
— Niech i tak będzie! — rzekł Petrek wesoło, — juściżem ja w życiu mojém nikomu nie odmówił gościny. — Syn mój pójdzie spać gdzieindziéj a wam swojéj izby i posłania ustąpi. Spoczywajcie zdrowi. —
— Bardzo mi potrzeba już ledz — dodał Dobek bijąc się po piersiach — boście mnie do zbytku opoili!
To mówiąc podali sobie ręce, Petrek klasnął na Marszałka dworu i gościa prowadzić kazał do izby, a ten szedł tak wesoło i swobodnie, jakby o niczém nie myślał, oprócz spoczynku.
Zaledwie się Dobka pozbyli, gdy Rogier Starosta, który podle czekał w komorze, wszedł nazad do izby.
— Panie mój, — odezwał się do Petrka — coś mi ten Dobek, gość wasz nie do smaku — boję się go!
— A czegożbym ja od niego w swoim własnym domu miał się lękać? — odparł Petrek[1] — Co ci się śni?
— Dzikiemu, zdradliwemu zwierzęciu, choć się łasi nie wierzę — rzekł Rogier. — Po co tu przybył? Juści nie darmo, i nie dla żartów z wami!
Palatyn się śmiać począł.

  1. Przypis własny Wikiźródeł Błąd w druku; brak kropki lub następny wyraz (Co) winien być małą literą.